niedziela, 12 maja 2013

Róża zakaszlała. Ale tym razem nie było to spowodowane przeziębieniem.
- Byłam niemądra - odpowiedziała mu wreszcie. - Proszę wybacz mi. Życzę Ci szczęścia.
Zdziwił go ten brak wymówek. Stał tak, zbity z tropu, kurczowo trzymając się klosza. Nie pojmował tej spokojnej słodyczy.
- Ależ oczywiście, kocham cię. - powiedziała Róża. - Nie domyślałeś się nawet tego, z mojej własnej winy. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Chociaż sam byłeś równie niemądry co ja. Staraj się być szczęśliwy. I zostaw ten klosz w spokoju. Nie będę go już potrzebować.
- A wiatr..
- Nie jestem aż tak przeziębiona... Świeże, nocne powietrze dobrze mi zrobi. Jestem przecież kwiatem.
- Ale szkodniki..
- Muszę znieść tę czy ową gąsienicę, skoro pragnę ujrzeć motyle. Słyszałam, że są piękne. Zresztą jeśli nie one, to kto mnie odwiedzi? Ty będziesz daleko. Zaś dużych stworzeń się nie boję. Mam przecież ostre pazury.
I pokazała naiwnie swoje cztery kolce. A potem dorzuciła:
- Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź.

Ponieważ nie chciała, żeby zobaczył, jak płacze. Tak pełna dumy była Róża.



Mały Książe


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz