środa, 27 stycznia 2010









Chciałam się podzielić refleksją po piosence z filmu avatar. Słowa -I see you- oznaczają: widzę Ciebie, widzę Twoje wnętrze. Chciałabym umiec patrzec na ludzi bez oceniania z góry.



I see you

I see you

Walking through a dream
I see you
My light in darkness breathing hope of new life
Now I live through you and you through me
Enchanting
I pray in my heart that this dream never ends

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your life shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
I live through your love

You teach me how to see
All that’s beautiful
My senses touch your word I never pictured
Now I give my hope to you
I surrender
I pray in my heart that this world never ends

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life
I offer my love, for you

When my heart was never open
(and my spirit never free)
To the world that you have shown me
But my eyes could not devision
All the colours of love and of life ever more
Evermore

(I see me through your eyes)
I see me through your eyes
(Living through life flying high)
Flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
And live through your love
And live through your life

I see you

I see you

Leona Lewis - I see you / avatar

piątek, 22 stycznia 2010

Wówczas gdy nasze oczy były czyste jak południe, nasze izby

Przepełniły się radością uczty w Kanie:
Bo przyszedł Jezus i Jego uczniowie, i Jego Matka,
A po nich śpiewacy
I inni ze skrzypcami.

Wówczas, gdy nasze umysły były Galilejami,
I czystymi jak niebiosa nasze twarze,
Nasze proste izby zaczarowało słońce.

Nasze myśli wstępowały i uchodziły w szatach bielszych niż szaty apostołów,
W przepełnionych izbach Kany, u stołów Kany.
I nie baliśmy się chyba, że wina zabraknie:

Bo ujrzeliśmy nasze gliniane naczynia w szeregu,
Gotowe, puste, czekające na wodę i cud.
Jakież wino te skromne dzbany mogły zapowiadać!

Wino dla tych, którzy, schyleni ku zbrukanej ziemi,
Bali się, od czasu przecudnego raju, ognia słońca,
Ledwie mamrocząc w swych wyschniętych ustach jedyną modlitwę.

Wino dla starego Adama, który kopie w swym cierniowym znoju!


Kana, Thomas Merton

czwartek, 21 stycznia 2010

"[...]Gotowe, puste, czekające na wodę i cud.[...]"

środa, 20 stycznia 2010

z trochę innej bajki :P

WPŁYW TEMPERATURY NA ŻYCIE

+ 20°C Grecy zakładają swetry (jeśli je tylkomogą znaleźć).

+ 15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie (oczywiście, jeśli je mają).

+ 10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie nadaczach sadzą ogórki.

+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskiesamochody odmawiają posłuszeństwa. Norwedzy idą siękąpać do jeziora.

0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.

- 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa

- 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzyzakładają swetry.

- 17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie.Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.

- 20°C Amerykańskie samochody nie zapalają.

- 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.

- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojejpiżamie

- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskiesamochody.

- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli. Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.

- 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.

- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla bezdomnych.

- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.

- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.

- 70°C Zamarzło piekło.

 - 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii. Rosjanie zakładają uszanki.

- 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.

- 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wk...wieni.


poniedziałek, 18 stycznia 2010



"jutro jest czyste od błędów"

Anne Shirley :)

niedziela, 17 stycznia 2010

rozdział 10

"Nigdzie nie kupisz szczęścia, miłość daje je gratis." (E.D.)

czwartek, 14 stycznia 2010

Prośba od Anity i Szczepana:

Jestem mamą 2,5-letniej Zosi. Miesiąc temu dowiedzieliśmy się z mężem, że jest chora na bardzo rzadką nieuleczalną chorobę genetyczną: stwardnienie guzowate (SG). Zosia ma guza łagodnego w mózgu (na dziś nieoperacyjnego), ale jej choroba generalnie polega na tym, że gen, który blokuje tworzenie się nowotworów u zdrowego człowieka, jest uszkodzony. Dlatego w jej organizmie powstają nowotwory - głównie łagodne - w różnych miejscach, najczęściej w mózgu, nerkach i na skórze. Można jedynie monitorować najważniejsze życiowo organy, by w porę operacyjnie usuwać guzy groźne dla życia.

Świat zawalił nam się na głowę, chociaż staramy się trzymać, bo oprócz Zosi mamy jeszcze 6-letniego synka Krzysia. Dziś wiemy, że obecnie medycyna nie może uleczyć naszej córeczki. Jedyna terapia (w fazie badań klinicznych) leczy skutki (zmniejsza istniejące guzy), ale warunkiem zakwalifikowania się do badań jest to, by guz w główce Zosi powiększył się do wiosny... Myślę, że rodzice, którzy mają dzieci, rozumieją dramatyzm tych słów i naszą wobec nich bezradność i ból.

Naszą jedyną nadzieję pokładamy w Bogu. Jeśli dziś jesteśmy w stanie żyć w miarę normalnie, to tylko dlatego, że ufamy Mu tak mocno, jak tylko jesteśmy w stanie. To nie jest oczywiście żadne "lekarstwo przeciwbólowe", bo trudno oddać w słowach to, co przeżywamy każdego dnia: strach o przyszłość, pytania: ile czasu nam pozostało, jak będzie rozwijać się Zosia i czy nie będzie cierpieć, czy udźwigniemy to wszystko za miesiąc, rok, pięć lat... Kiedy drżą mi ręce albo czuję, że się zaraz rozpłaczę, chwytam różaniec, chyba najlepsze koło ratunkowe przed rozpaczą. Kiedy łamie mnie strach staram się pamiętać o tym, że Zosia nie jest moja - tylko Boga - i wyłącznie w Jego rękach jest całkowicie szczęśliwa, zatem to On sam wie najlepiej, jak ma jej życie wyglądać. U nas nasza córeczka jest tylko gościem, najdroższym nam - tak jak Krzyś - ale gościem. Gościem, o którego dbamy jak tylko jesteśmy w stanie, ale który nie należy do nas.

Od początku czuliśmy oboje, że trzeba się modlić i prosić o tę modlitwę innych. Prosić o modlitwę Was, którzy czytacie tę wiadomość, bo dostaliście ją od ludzi, którzy pomyśleli, że możecie modlić się razem z nami o zdrowie dla Zosi.

Dlatego też, chociaż długo wahałam się, czy wykorzystać tę drogę, którą rozsyła się tysiące maili-łańcuszków, dziś piszę w imieniu całej naszej rodziny prosząc wyłącznie o jedno: o modlitwę za Zosię. Modlimy się i prosimy o modlitwę o uzdrowienie Zosi wierząc, że Jezus jest najlepszym Lekarzem. Modlimy się i prosimy o modlitwę w intencji wszystkich rodziców, których dzieci są ciężko chore - wierzcie mi, nie macie słów, by nas pocieszyć. Tylko Bóg może wejść w nasze życie i przeniknąć je Swoją Mocą i Miłością, a także pomóc nam w rozeznawaniu Swojej Woli, także tej, którą przyjmuje się długo i na kolanach (czasem z bezsilności). Modlimy się i prosimy o modlitwę za tych, którzy prowadzą badania naukowe w celu odkrycia leków na choroby genetyczne oraz o przemianę egoistycznego myślenia koncernów farmaceutycznych, którym "nie opłaca się" inwestować w drogie badania nad lekami dla zbyt małej liczby potencjalnych pacjentów.. Modlimy się i prosimy o modlitwę za lekarzy, z którymi często musimy się spotykać, by widzieli w nas i w dzieciach chorych ludzi, a nie jednostki chorobowe lub ciekawostki medyczne.

Jeśli możecie i chcecie - pomódlcie się z nami w tych intencjach, bo wierzymy w moc wspólnej modlitwy. Nie wiemy, czy wolą Boga jest, by Zosia wyzdrowiała, ale zostawiamy Mu pełną wolność decydowania o jej losie - to On jest jej Stwórcą. Chcemy jednak - pamiętając o słowach "Bądź Wola Twoja" - prosić jak natrętna wdowa sędziego, jak uparty przyjaciel w nocy, zgodnie z obietnicą Jezusa - "Proście, a będzie Wam dane".

Gdybyście chcieli nam powiedzieć, że modlicie się razem z nami, możecie pisać na adres, ktory zalozylismy Zosi: zofiasg@gmail.com. Postaramy się chociaż krótko odpowiedzieć na każdą wiadomość.
Prosimy - przekażcie naszą prośbę o modlitwę dalej, do tych, którzy być może będą chcieli modlić się razem z nami. Możecie przetłumaczyć ten mail i wysłać tam, gdzie znajdzie się ktoś, kto pomodli się razem z nami. Wierzymy, że wytrwała modlitwa daje siłę nie tylko tym, za których jest wznoszona, ale i tym, którzy się modlą. Wierzymy, że może przemieniać i rzeczywistość choroby, i rzeczywistość ludzkich serc.
Może to ludzkie (i pewnie bardzo kobiece) myślenie, ale na końcu załączam małe zdjęcia naszej Zosi, bo pomyślałam, że łatwiej jest modlić się w intencji kogoś, kogo można sobie wyobrazić, a nie tylko za osobę anonimową [zdjęcie niestety do mnie również nie dotarło, więc przesyłam kopię bez załącznika]

Za każdą modlitwę z serca dziękujemy,
obiecując również naszą modlitewną wdzięczność...

Anita i Szczepan, rodzice Zosi

rodział 9

"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same..." E.D.

środa, 13 stycznia 2010

rozdział 8

"Dlaczego Jezus nie ustanowił święcenia kobiet? Bo chciał żeby na mszy był chociaż jeden mężczyzna"

o. Jakub takimi słowy rozpoczął dziś Mszę Akademicka, frekwencja mężczyzn 1 na 9 kobiet ;)

poniedziałek, 11 stycznia 2010

rozdział 7

"lepiej nie martwić się przyszłością bo i tak będzie inna niż planujemy" (M.M.)

środa, 6 stycznia 2010


Jezus: „Nie ważne co zrobisz i tak będę cię kochał" 

o. Tomasz Kwiecień




z miesięcznika LIST

http://www.list.media.pl/nr-4-2008-bg-ryzykantw/bg-lubi-ryzykantw/

rozdział 6

"Nic prostszego zmienić zwykła kobietę w wyjątkową. Wystarczy ją pokochać" M.W.

piątek, 1 stycznia 2010

photo by A.M.


rozdział 5

Ojciec Joachim Badeni OP, nasz klasztorny starzec i mistyk, zapytany kiedyś: "Dlaczego u dominikanów podczas Mszy św. dzieci biegają po kościele?", odpowiedział bardzo błyskotliwie: "Bo one wiedzą, że Bóg jest wszędzie."

z grudniowego nr LISTu

http://www.list.media.pl/nr-12-2009-ja-mwi-dzieciom-o-bogu/dlaczego-dzieci-biegaj-po-kociele/